Kiedy tyle rozmawia się o pieniądzach i o tym, skąd dorośli je zdobywają, przyjdzie pewnie kiedyś ten moment, gdy dziecko zawoła:
Też chcę mieć swoje pieniądze!
Domyślasz się pewnie, że reakcja w stylu: Jesteś za mały(a) lub Na razie tylko słuchaj, a kiedyś może o tym pomyślimy nie jest właściwa. Ono naprawdę chce sprawdzić, jak to jest. Wiadomo, że będzie przy tym mnóstwo pomyłek, głupich decyzji, może nawet zgubi parę złotych czy włoży w tak tajne miejsce, że o nich zapomni… Ale warto! Przecież dopiero praktyka czyni mistrza. Jeśli zatem twoje dziecko da ci znać, że chce spróbować zarządzać pieniędzmi, to odpowiedz tak:
- Możemy się umówić, że będę ci dawać co tydzień 7 zł. To akurat tyle, ile masz lat. Musisz tylko pamiętać o ważnej zasadzie, której trzeba przestrzegać. Bez tego twoje pieniądze szybko znikną, a ty nawet nie będziesz pamiętać, na co je wydałeś(aś).
- Jakiej? - pyta dziecko.
- Dam ci 3 słoiki. Każdy z nich będzie miał inny cel. Pierwszy będzie przechowywał pieniądze na twoje wydatki, drugi będzie gromadził oszczędności, a trzeci pozwoli ci odłożyć na cele dobroczynne. Odpowiednio je oznaczymy, tak żebyś się nie pomylił(a), na co one są. Ważne, żebyś do każdego z nich coś wrzucił(a). Opowiadałam ci kiedyś, co można robić z pieniędzmi, pamiętasz?
- Pamiętam. Ja bym chciał(a) odłożyć na ten fajny zestaw klocków, który ci wczoraj pokazywałem(łam) w sklepie, ale to będzie trwało i trwało… - mówi ze smutkiem dziecko.
- Możemy się umówić, że kiedy uzbierasz połowę tej kwoty, to ja ci dorzucę drugą. Poza tym czasem dostajesz jakieś pieniądze od dziadków czy innych gości - je też możesz odkładać na ten cel. A jeżeli to ci nie wystarcza i chcesz przyspieszyć zakup tych klocków, to mogę ci zaproponować pracę, dzięki której zarobisz dodatkowe pieniądze.
- Jaką pracę? Przecież ja chodzę do szkoły, zapomniałaś? - pyta osłupiałe dziecko.
- Nie będziesz wykonywać takiej pracy jak dorośli. Zresztą zgodnie z prawem nawet nie możesz, dopiero gdy skończysz 16 lat. Wyjątkiem jest praca dla firmy, która prowadzi działalność artystyczną, kulturalną, sportową lub reklamową, o ile ja się na to zgodzę. No i inspektor pracy, który sprawdza, czy praca nie będzie szkodliwa dla twojego zdrowia i czy nie utrudni ci nauki.
- Jej, mogę wystąpić w reklamie? - woła zachwycone dziecko.
- Teoretycznie tak, o ile firma będzie cię chciała zatrudnić. Możesz też grać w filmach, pomagać przy zawodach sportowych, dawać koncerty… Ale zanim puścisz wodze fantazji, od razu ci powiem, że nie tak łatwo znaleźć taką pracę, choć próbować zawsze można. Chciałam ci jednak na początek zaproponować coś bardziej dostępnego. Będziesz mieć fajnego szefa - mówisz, puszczając oczko.
- Co masz na myśli? - pyta wyraźnie zaciekawione dziecko.
- Dziś wieczorem pomyślę nad różnymi zadaniami, które możesz wykonać w domu. Jeśli je dobrze wykonasz, zapłacę ci umówioną wcześniej kwotę. Jak w prawdziwej pracy! Tylko uprzedzam, że na tej liście nie będzie zadania „posprzątaj swój pokój” czy „pościel łóżko”, bo to jest twój obowiązek - tłumaczysz.
- To jakie to będą zadania? - dopytuje.
- Myślałam nad czymś takim jak „opróżnianie zmywarki” czy „podlewanie kwiatów w mieszkaniu”. To takie domowe obowiązki, które zwykle ja wykonuję, więc chętnie zapłacę za twoją pomoc. Raz na jakiś czas pojawią się na liście takie dodatkowe zadania, które wymagają więcej pracy, ale będą też lepiej płatne - jak mycie okien czy prace w ogrodzie.
- Świetnie! To ja już jestem gotowy(a) do pracy! - woła podekscytowane dziecko.
Ania Sadowska, autorka bloga aniasadowska.com